Panie Arkadiuszu,
coś tu jest nie tak!
Z tym zrzutem z zapór, coś jest nie tak.
Dawno, dawno temu, za lasami i górami, za zaporami... było trochę inaczej.
Pamiętam lata siedemdziesiąte, osiemdziesiąte, może trochę koniec sześćdziesiątych - trzeba było trzech dni ciągłych opadów aby Kwisa wystąpiła z brzegów.
Teraz mamy nowoczesne systemy prognozowania pogody, które pozwalają co najmniej z kilkudniowym wyprzedzeniem przewidzieć wystąpienie opadów i ich intensywność i mimo tego nadal mamy powodzie.
Coś więc jest nie tak z zarządzającymi zaporami.
Oczywiście oni się wytłumaczą, że są przepisy, że jest zawsze rezerwa na przyjęcie wody ale widać, że te przepisy i rezerwa nie zapobiegają powodziom.
Bardzo intensywnym i wielodniowym opadom nic nie zapobiegnie ale dzisiaj?
Szykuje się druga powódź albo podtopienia, po zaledwie 24 godzinach opadów.
Czy z upraw zalanych już drugi raz w tym roku cokolwiek będzie?
Czy mieszkańcy, wielokrotnie zalewani i podtapiani, w ciągu jednego roku, będą dalej bezradnie na to patrzeć?
Zarządy zapór oczywiście nie mają sobie nic do zarzucenia
Według nich rezerwa jest i wszystko jest w porządku.
Może ta rezerwa jest za mała albo zarządy zapór należy wymienić bo sobie nie radzą z zarządzaniem?
Planowane zwiększenie zrzutu wody około 18:00, spowoduje spiętrzenie wody w Olszówce i kolejne zalania i podtopienia domów oraz upraw.
Jeśli tak się dzieje przy każdych opadach to można być pewnym, że zarządy zapór są nieudolne lub o zgrozo, stwierdzić, że jest to działanie celowe.
Jeśli samorządy (gminy, miasta) nie mają możliwości wpływania na decyzje zarządów zapór to może należy Urząd Marszałkowski Województwa Dolnośląskiego powiadomić o tym problemie i poprosić o interwencję. Może nawet lepiej nie prosić a zażądać interwencji.
A jak Wrocław nie zareaguje to do Warszawy...
Chociaż z tą Warszawą... to różnie może być.
Warszawa zamienia się w Wenecję
i pisanie tam może spowodować, że wody będziemy mieli jeszcze więcej
Jakiś czas temu napisałem do Warszawy, do pewnego ministra, z którym razem byłem harcerzem w 295 WDHiZ im. Szarych Szeregów, z prośbą o spotkanie - 10 minut - aby się zapytać o co w tym wszystkim chodzi.
Jak była odpowiedź?
Aby ułatwić, dodam, że harcerzami byliśmy ładnych kilka lat, jeździliśmy razem na obozy harcerskie (Bory Tucholskie), rajdy (Góry Świętokrzyskie, Olszynka Grochowska), byłem zastępowym itp. itd.
I jaka była odpowiedź?
Żadna.
Plum. Kamień w wodę.
Zapomniał wół jak cięciem był?
Arogancja władzy?
Natłok zajęć i brak czasu?
Czuwaj?
Przysięga harcerska już nie obowiązuje?
Wygląda na to, że na końcu świata, na styku trzech granic, musimy sobie jakoś sami radzić.
Pora już pakować się i szukać lepszego miejsca do życia poza Polską czy czuwać dalej?
Pozdrawiam
tsetse