http://technowinki.onet.pl/inne/artykuly/polska-mysl-techniczna-czyli-nasi-gora,1,5107605,artykul.htmlPolska myśl techniczna, czyli nasi górą
18 kwi, 12:27
„
Minikomputer osobisty o mocy obliczeniowej wyprzedzającej swoich rywali o ponad dekadę. Pochłaniacz energii chroniący nas przed skutkami zderzenia, ekonomiczny rower jeżdżący bez łańcucha, podwodny samolot czy wreszcie elektroniczna kostka do gry, która może namieszać w świecie gier. To wszystko projekty polskich naukowców i wynalazców. Pomysły przerastające swoje epoki, konstruowane z prawdziwą pasją i pozytywną energią. Made in Poland? To brzmi dumnie! Przyjrzyjmy się kilku najważniejszym projektom.
Choć to Chińczycy wynaleźli papier, kompas i proch – trzy najwięcej znaczące dla nowożytnej ludzkości produkty, polscy odkrywcy radzą sobie znakomicie od niepamiętnych czasów. Pamiętam, jak w połowie lat 90. świat obiegła wiadomość o rewolucyjnym wynalazku Lucjana Łągiewki. Polski konstruktor stworzył pochłaniacz energii, rodzaj zderzaka, który dzięki umiejętnie zastosowanym przekładniom jest w stanie wyłapywać energię kinetyczną pędzącą na nas w ruch obrotowy. Wyobraźmy sobie, że pędzi na nas samochód, my mamy przed sobą taki pochłaniacz i w momencie zderzenia nic nam się nie dzieje, ponieważ impet przekładany jest na ruch przekładni, którą możemy sobie przedstawić w głowie jak wariujący od prędkości wiatraczek. Urządzenie nazwano EPAR (Energetyczny Przetwornik Akumulacyjno-Rozpraszający) i na tym jego historia się zakończyła.
Rewolucyjne rozwiązanie nie spotkało się z uznaniem środowiska naukowego, wojsko stwierdziło, że musi zastrzec informacje na jego temat, ponieważ technologia może mieć znaczenie strategiczne i… tyle. Na forach w sieci można trafić na rozmaite dyskusje na temat skuteczności technologii EPAR, podobno ma być ona montowana w barierach drogowych w Szwajcarii. System został nagrodzony dwoma złotymi medalami na IV Międzynarodowych Targach Wynalazczych Bliskiego Wschodu IIFME (odbywały się w listopadzie 2011 r.) za odpowiednio: odbojnice portowe oraz bariery mostowo-drogowe. Opieszałość polskiej strony wobec zaakceptowania wynalazku Lucjana Łągiewki skutkuje na razie jedynie tym, że za podobny patent wzięli się naukowcy z Cambridge i aktualnie toczy się postępowanie przed Europejskim Urzędem Patentowym.
Patryk Strzelewicz i Michał Bąk,
współtwórcy elektronicznej kostki do gry DICE+, nie mieli takich problemów. Stworzony przez nich gadżet ma szansę poważnie namieszać w świecie zapalonych graczy. Dzięki pomysłowości młodych Polaków stara, teoretycznie niezmienna i skończona forma, dostała nowe życie. Kostka do gry, taka zwykła o sześciu ściankach i sumie oczek 21, będzie dostępna w formie nowoczesnego, bielutkiego sześcianika. Oczek nie będzie, zamiast tego wyświetlany cyfrowo wynik ukaże się dopiero po rzucie.
Wbudowany akcelerometr sprawdzi, czy rzut został wykonany poprawnie. Jeżeli nie, system anti-cheat wyświetli rezultat na czerwono. Kostki nie da się oszukać, a to ważne, ponieważ ma służyć do gry na tablecie czy smartfonie. Wyobraźcie sobie, że gracie w Chińczyka czy Backgammona na takim mobilnym urządzeniu i zamiast losowania rzutów przez kliknięcie, możecie sami pobawić się taką cyfrową kostką. Jeżeli rezultat oczek zaświeci się na zielono, wtedy wynik zostanie przesłany do urządzenia przy pomocy Bluetooth. DICE+ będzie prezentowane na czerwcowej edycji E3 w Los Angeles, największych światowych targach gier elektronicznych. Wtedy okaże się, jak gracze ocenią polski wynalazek.
Rower bez łańcucha (zdjęcia: 5)
O sukces swojego wynalazku nie musi się martwić Marek Jurek, konstruktor roweru bez łańcucha. Niby proste rozwiązanie, ale wcześniej nikt nie wpadł na tak kompaktowy sposób składania roweru. Może odrobinę niewygodny i podczas pierwszych jazd lekko niestabilny, ale rower jeździ, działa i składa się do bagażników wszystkich aut oraz mieści w windach (mimo sporych 29-calowych kół). Według pana Marka zastosowanie przedniego napędu, czyli pedałów bezpośrednio w przednim kole, zmniejszają się opory, a rower traci mniej energii. Rower został nagrodzony złotym medalem podczas 63. Międzynarodowych Targów "Pomysły, Wynalazki, Nowe Produkty" (iENA) w Norymberdze w 2011 r.
Najwyższe wyróżnienie na targach innowacji, ale tym razem w Brukseli dostał podwodny samolot Michała Latacza. Wszystko zaczęło się od projektu wzorowanego na zasadzie poruszania się kalmara. Według młodego konstruktora, gdyby natura wierzyła w tradycyjny napęd śrubowy, na pewno by go zastosowała w jakimś żywym organizmie. Dlatego swoje dzieło Michał Latacz wyposażył w tak zwane pędniki falowe (powierzchnie przypominające ogromne błono-skrzydło-płetwy), które są znacznie wydajniejsze od tradycyjnych śrub, a ponadto są ciche. Po kalmarze przyszedł czas na płaszczkę – nowy wynalazek będzie nazywał się na cześć tego morskiego zwierzaka Stingray. Podobno będzie nim można wykonywać pod wodą ewolucje niczym w normalnym samolocie. Pomysł jest bardzo na czasie, ponieważ ostatnio pojawiła się informacja, że Richard Branson, wynalazca i wizjoner planujący podróże w kosmos, sprawił sobie taki podwodny samolot, ale wyposażony w napęd śrubowy, za 450 tys. funtów. Wynalazek Michała Latacza jest chroniony międzynarodowym prawem patentowym i rozwijany przez firmę DELTA PROTOTYPES .
Warto pamiętać, że Polacy dzielnie tworzyli podwaliny amerykańskiej Doliny Krzemowej. Kilka dni temu żegnaliśmy Jacka Tramiela, twórcę Commodore i właściciela Atari. Człowieka, którego życiorys starczyłby na dzieje kilku osób. Tramiel naprawdę nazywał się Trzmiel i pochodził z Łodzi. Miał szczęście, przeżył nie tylko getto, obóz koncentracyjny i II wojnę światową, ale z powodzeniem rozkręcił niejeden biznes w Stanach Zjednoczonych.
fot. Reklama K-202.
Takiego szczęścia nie miał Jacek Karpiński, kolejny genialny polski informatyk. Udało mu się skonstruować na początku lat 70. 16-bitowy minikomputer z możliwością rozszerzania pamięci, działający na polsko-angielskich układach scalonych tworzonych przez zakłady MERA i Metroneks. K-202 był prekursorem wielozadaniowości i przewyższał swoich ówczesnych konkurentów z IBM. Przyjmuje się, że wynalazek Jacka Karpińskiego wyprzedził o 10 lat swoją epokę. Niestety, twórca był szykanowany za swoją przeszłość w Armii Krajowej, PRL-owskie władze robiły cały czas problemy. Projekt torpedowano, sprzedało się jedynie 30 sztuk, aż wreszcie informatyk musiał szukać innych źródeł zarobku. Jacek Karpiński pod koniec tych samych lat 70., które zaczął od ogromnego sukcesu K-202, wyjechał na Mazury i zajął się hodowlą trzody chlewnej. Dopiero po kilku latach dostał propozycję wyjazdu do Szwajcarii, gdzie dalej mógł tworzyć kolejne wynalazki (robot sterowany głosem i skaner tekstu pen-reader).
Jacek Karpiński - konstruktor, który wyprzedził swoją epokę
Najmłodsze pokolenie polskich programistów nie ma już problemów z przekraczaniem granic i pokonywaniem sztucznych problemów ze strony władzy. Co najwyżej mierzą się z innymi konkurentami z Bułgarii, Indii i Chin – według ostatniego raportu, to właśnie z Państwa Środka pochodzi 9 z 10 najlepszych programistów. W marcowym finale tzw. Facebook Hacker’s Cup, konkursu organizowanego przez największy portal społecznościowy na świecie znalazło się aż 5 Polaków. Stanowili 20% z 25 finalistów, dwóch z nich zresztą, Tomek Kulczyński i Jakub Pachocki było finalistami także ubiegłorocznej edycji. Żaden z nich co prawda nie sięgnął po medalową pozycję, ale drugie miejsce zajął zawodnik z USA o bardzo polskim imieniu i nazwisku – Tomek Czajka.
Nowe technologie także szturmują świat prosto z Polski. Nasi naukowcy z Wydziału Fizyki UW oraz Instytutu Technologii Materiałów Elektronicznych zaproponowali rewolucyjne zastosowanie grafenu, jednej z alotropowych odmian węgla. Tajemniczy grafen pojawił się w naukowym świecie za sprawą odkrycia w 2004 r. grupy brytyjsko-rosyjskich badaczy. Wynalazek był na tyle epokowy, że zasłużył na Nobla, ale wciąż próbowano znaleźć przemysłowe zastosowanie do tego wyjątkowego w swojej formie materiału. Wreszcie to właśnie z Polski nadeszła optymistyczna wiadomość. Pojedyncze warstwy atomów węgla można bowiem nakładać na płytki urządzeń elektronicznych, które dzięki temu usprawnieniu są tańsze w produkcji, bardziej wytrzymałe i dodatkowo odporne na zginanie.
Polskie wynalazki z powodzeniem rywalizują ze światową konurencją nawet w tak kosmicznych dziedzinach jak… podbój kosmosu! Studenci z Politechniki Białostockiej zbudowali łazik Magma2, który zwyciężył w ubiegłym roku w prestiżowych zawodach University Rover Challenge w USA. Nasz projekt pokonał amerykańskich i kanadyjskich rywali, którzy korzystali z pomocy NASA. Warto dodać, że czwarte i szóste miejsce w tym konkursie trafiło także do Polaków. Podobne sukcesy należą do polskich konstruktorów w medycynie, a konkretnie w dziedzinie protez ręki. Zakład Inżynierii Biomedycznej z Wrocławia opracował prototyp trzykrotnie tańszy od niemieckich produkcji. Proteza ręki zaopatrzona w trzy palce jest w stanie skutecznie zastąpić utraconą kończynę, do tego na ruch wpływa się jedynie wyobrażając sobie daną czynność. Według polskich naukowców to rewolucyjne wykorzystanie znanej wcześniej technologii.”
Hasło „Made in Poland” może naprawdę oznaczać coś nowatorskiego i wartościowego. Bądźmy dumni z naszych wynalazców.
Autor: Rafał Tomański
Źródło: Onet.