Punkty: +21/-0
Offline
Płeć:
Wpisy: 87
Znajomi: brak Dodaj do
|
|
« Odpowiedź #15 : 27 Grudzień, 2011, 14:55:48 pm » |
|
Pawle!
Domyślam się, ba, jestem pewny o jakiej relacji piszesz. Nie opisywałem jej tutaj, gdyż pochodzi ona z powieści pt. Siódma drezdeńska, Leszka Golińskiego. Fikcja czy prawda?
Ale żeby pozostali forumowicze nie myśleli, że to wiedza tajemna, skrócę jej treść. Akcja powieści dzieje się przez rok, od połowy maja 1945 do około maja 1946 roku. Większość wydarzeń opisanych w powieści ma miejsce w Lubaniu, Jałowcu, Włosieniu i Platerówce. Powracający z frontu żołnierze 7 Dywizji (tzw. łużyckiej, w książce mylnie zwanej drezdeńską) przybywają do Lubania. W zasadzie jest to powieść składająca się z opowieści dwóch bohaterów – porucznika Rudolfa, który zostaje z czasem starostą Lubania, a także jego podwładnego sierżanta Kaspra. Jest tutaj wówczas zaledwie kilku Polaków, urzędujących w willi San Souci przy Mickiewicza i Starostwie. W pewnym momencie książki , Kasper, mając informacje o bunkrze na wzniesieniu ponad miastem, przy drodze do Czech, i ponoć skarbach w nim ukrytych, organizuje wraz z szabrownikami pierwsze wejście. Spuszczają kolegę na linie na dół, szybem wentylacyjnym, zostaje zaatakowany przez szczury i w większości pożarty, ginie. Drugie wejście organizuje już starosta Rudolf wiosną 1946 roku z udziałem saperów. Wchodzą pionowym szybem wentylacyjnym, szczury wymiatają miotaczami ognia, reszta ucieka na łąkę na wschodnim zboczu (rejon dzisiejszej Chopina?). Wewnątrz znajdują kości żołnierzy niemieckich pożartych przez szczury – zarówno wartowników jak i pacjentów na łóżkach (szpital polowy), w jednym z pomieszczeń znajduje się sala chirurgiczna i dwaj lekarze, którzy zmarli z głodu, w innej po sam strop - chromo-niklowy błyszczący sprzęt chirurgiczny. Odtąd nadają schronowi nazwę – Szczurzy schron lub Szpital miliona szczurów. Szczury miały dostać się do schronu przez kanały wentylacyjne, gdy miasto płonęło na przełomie lutego i marca 1945 roku (natarcie Sowietów) i zwabione krwią rannych, dokonać jego zajęcia. Dlatego tak byliśmy podekscytowani, gdy pierwsze listopadowe zdjęcia z wewnątrz sztolni ukazały nam biegające po jej dnie kilkanaście szczurów. Aha, po wejściu do tego bunkra, bohaterowie książki uważają, iż należy wysadzić wejście do niego (szyb wentylacyjny), ale czy to robią - tego już nie wiemy.
Książka ukazała się w roku 1961, a autor zakończył ją pisać zapewne w 1959-60 roku.
Leszek Goliński to niezmiernie ciekawa postać. Urodzony 1920 roku w Nadwornej w województwie stanisławowskim, w okresie wojny w konspiracji, poeta we Lwowie, w tzw. grupie poetyckiej Żegota. Przyjął przydomek literacki Alfred Kluge. Uczestniczył w tajnych studiach polonistycznych u wybitej polonistki przedwojennej prof. Stefanii Skwarczyńskiej, działaczki Związku Walki Zbrojnej AK (pracowała w konspirze dla Niemców jako kierownik hodowli wszy zdrowych). Potem zauroczony nowymi ideami socjalistycznymi ruszył na Ziemie Zachodnie. Był z zawodu polonistą i anglistą. Poznań, Wrocław, to jego nowe rodzinne miasta. We Wrocławiu, jako dziennikarz najpierw „Pioniera,” potem Słowa Polskiego (od 1949), zaangażował się w ratowanie Panoramy Racławickiej – jej sprowadzenie do Wrocławia i godne wystawienie – budowę Pawilonu. W Poznaniu natomiast wstąpił w szeregi pierwszej powojennej organizacji, która walczyła o Wolne Łużyce i wolność dla narodu Serbów łużyckich, do Akademickiego Związku Przyjaciół Łużyc - ProŁuż. Organizacja ta już w okresie wojny domagała się, by po zwycięstwie, włączyć Łużyce do Polski. Była to organizacja od początku niewygodna dla władz komunistycznych, tym bardziej iż stała się ponoć największą niekomunistyczną organizacją lat 40-tych, z hasłem „ Nad Łużycami polska straż!” . Pisał wiersze, był konferansjerem i recytował wiersze na spotkaniach z mieszkańcami Ziem Zachodnich. Jednak po decyzji władz komunistycznych o utworzeniu NRD, w latach 47-49, organizacja została uznana za wrogą, a wielu jej członków trafiło do komunistycznych więzień. Jednak Golińskiego spotkał inny los. Po śmierci Bieruta zaczął pisać do Trybuny Ludu (1956), działał w Związku Literatów Polskich, pisał książki o Ziemiach Zachodnich. Był ponoć wybitnym publicystą lato 50-60-tych. Napisał m.in. książki - Samotnik z ulicy Północnej. Reportaże z podróży po NRD; Odra szumi po polsku; Ulica siedmiu kół. Jako ciekawostkę podam, iż twórca pierwszej polskiej powieści o Lubaniu, „ożywił” Hansa Klossa! Otóż ze wspomnień Zbigniewa Safjana, twórcy „Stawki większej niż życie”, wynika iż bohater ten miał zginąć w 6-tym odcinku. Jednak Leszek Goliński napisał w Trybunie Ludu artykuł pt. „Kloss nie może zginąć!” . Po takim artykule nie można już było uśmiercić legendarnego szpiega. Zmarł młodo, w wieku 47 lat, 27 września 1967 roku.
Leszek Goliński lubił podróżować, o czym świadczą jego wojaże po Ziemiach Zachodnich i NRD, pobyt w Jeleniej Górze. Moim zdaniem, gdy pracował we Wrocławiu i jeździł po Ziemiach Zachodnich, musiał być także w Lubaniu, o czym świadczy dość realistyczny opis Lubania. W 1969 roku, pisząc o Golińskim, publicysta Witold Nawrocki napisał w 1969 roku, iż (m.in. książka Siódma drezdeńska) jego utwory „jak wiadomo z biografii autora – wyrastają z klimatu bezpośrednich, autopsyjnych doświadczeń i obserwacji”. Samą historię o skarbach, schronie, zapewne Goliński zaczerpnął z jakiś wspomnień pierwszych osadników. Ciekawie okrasił dodatkowymi wątkami, w tym miłosnym. Dowiadujemy się z niej jak wyglądało życie w powojennym Lubaniu, jak wyglądał exodus Niemców, życie na wsi (Jałowiec), życie Platerówek, organizacja władzy w mieście, czy chociażby poczujemy klimat pierwszej knajpy Polonia na dzisiejszej Spółdzielczej, w tym bijatyki między cywilami, szabrownikami, a zdemobilizowanymi Siódmakami. Wręcz poczujemy zapach tytoniu czy smak trofiejnej lubańskiej wódki Kuemmel - „zielonego niedźwiedzia” z dawnej lubańskiej, niemieckiej wytwórni Paula Menzla. Z tego wszystkiego wyszedł, moim zdaniem, interesujący obraz powojennego Lubania. Powieść ma charakter sensacyjny, z dodatkiem spraw sercowych. Wyszedłby z niej naprawdę świetny scenariusz na film fabularny o Lubaniu i okolicach.
Czemu o tym nie wspominałem? Otóż zapewne sporo z tej opowieści jest fikcją literacką – ot dowód, iż tunel miał być z betonu, jest kuty w łupkach. I to jest odpowiedź na Twój post Pawle – wejście do sztolni dopiero przesieje – co jest fikcją literacką a co prawdą. Choć niestety nie napawa optymizmem zawał, który ukazał się naszym oczom i tajemnica może dalej pobudzać naszą wyobraźnię. No ale cóż, nie zawsze wszystkie tajemnice muszą być odkryte, inaczej nie byłoby pięknych legend.
Jeszcze na koniec fragment wiersza Golińskiego, tak zauroczonego Łużycami i braćmi Słowianami zza Nysy:
„Łużyce ! To symbol, co pali jak stygmat ! Choć inni nie czują, choć wołań nie słyszą. Niech zbudzą się serca. Niech widzi Ojczyzna: Wznosimy znów mosty braterstwa nad Nisą !
Załączam zdjęcie Golińskiego, ze spotkania ProŁużu, z Łużycami pod Berlin w granicach Polski.
|