Przyjaciel forum
Punkty: +119/-11
Offline
Płeć:
Wpisy: 2578
Znajomi: 7 Dodaj do
Krystyna Sławińska
|
|
« Odpowiedź #31 : 27 Listopad, 2011, 20:39:13 pm » |
|
Daria Czech napisała dwa eseje:
wypadło z ręki pióro rozlał się atrament czarną rzeką ... Zatrzymała mnie na korytarzu życia moja pani polonistka i rzekła, abym szybko napisała jakieś ,,mądre bzdury”, gdyż chciała podziękować Bogu za okruszki nadziei. Pióro wypadło mi z ręki. Szybko je podniosłam. Wtem z rękawa wypadło mi kilka słówek do opracowania rozkazu. Wtem rozlał się atrament. Szybko posprzątałam każdą kroplę, każdy wyraz, które zostanie nim napisane. Ale czarnej rzeki nie da się zatrzymać, czy kijem zmienić jej biegu. Co sadzę o haiku Pani Krystyny Sławińskiej? Te magicznie zebrane kilka słów można różnie ubarwić, zinterpretować i to właśnie jest kwintesencją całego utworu! A gdyby pióro wyleciało mi z rąk, a wraz z nim łza szczęścia? Obie rzeczy upadły by na ziemię. To logiczne. A gdyby zasiały w niej marzenia? Musiałabym je podlać z czarnej rzeki atramentu. Nie. Mnie nie wypadnie pióro, więc nigdy nikt się nie dowie o potencjalnych słowach. Ale mimo wszystko, to haiku stanowi genialny fundament do zbudowania ,,Wielkiego Muru do Szczęścia”. Wypadło mi pióro z ręki, a atrament rozlał się na kartce, układając kolejny wiersz…
wracam do siebie puk puk! jest tam ktoś? rety! gdzie ja mam klucze? ... Najlepiej jest uciec, uniknąć problemów, ale przede wszystkim nawet nie próbować ich rozwikłać, odejść. Jednak wracamy. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, ale zarazem tak skomplikowana. Reemigracje kojarzą nam się raczej z domem, rodziną, ulubionymi przedmiotami naszej, szarej rzeczywistości . Powrót do siebie? Dlaczego akurat do siebie? Albo dlaczego od siebie odeszliśmy? Może to pytanie wpierw trzeba sobie zadać… Przecież nie da się od siebie odejść, wyjść z pokoju, z domu, życia, a jednocześnie w nim być. Jesteśmy na siebie skazani, słowem mówiąc. Przypomina mi się śmieszna historia. Kiedyś rozwiodłam się ze sobą. Tak. Była już Daria 1 i Daria 2. Chociaż mimo to, byłyśmy obok siebie. ,,Kochasz matematykę!”- krzyczała pierwsza. ,,Kochasz język polski”- odkrzykiwała druga. To sprzeczność. Z tego powodu nie było już ,,my”. Ale co było kluczem, otwierającym bramy do zgody? Chęć harmonii. Maluje mi się w mojej wyobraźni drugi obraz: ,,Powrót mojego chłopaka ze studiów do domu”, a przede wszystkim, jak przychodzi do mnie. ,,Puk,puk” , ,,Proszę”, ,,cześć” … Genialne uporządkowanie, wręcz żywcem zawzięte z jakiegoś scenariusza- wszystko dopracowane. A kiedy On zapomni kluczy, dzwoni dzwonkiem, czeka na czyjeś zlitowanie, dopiero może wejść do mojego pokoju. Niby takie proste. Ale gdyby te ,,klucze” odczytać bardziej metaforycznie? Zgubiłam je. Nie mogę otworzyć drzwi do serca, do umysłu, do szafki, do… siebie? Zatraciłam chęć do konwersowania z ludźmi. Nie znam hasła do barku z zapasem nadziei. Rzekłbyś, że to czysty pesymizm?! A oto wersja optymistyczna, bo przecież życie nigdy nie jest tylko białe, czy tylko czarne. Mam wskazówkę, jak kochać, jak radować się z każdej chwili, z każdego bezwarunkowego oddechu, mam werwę do witania kolejnych dwudziestu czterech godzin mojego życia! Ja wiem, że powroty bywają trudne i radosne, te mniej lub bardziej oczekiwane. Ucieczka spowodowana zagubieniem się w rzeczywistości dnia codziennego do utopii nie jest rozwiązaniem. Musimy mieć klucze, aby nie być skazanym na łaskę innych. No właśnie: ,,gdzie ja mam klucze?”. Tym razem odpowiedź jest prosta: Ty jesteś tym kluczem.
|