Husyci w Lubaniu
W sąsiednich Czechach z niebywałą siłą narastało napięcie społeczne, spowodowane wielowątkowym kryzysem: politycznym, gospodarczym i religijnym. Przysłowiową „oliwą do ognia” było stracenie na stosie profesora Jana z Husyńca, zwanego Husem – obłożonego wcześniej papieską klątwą. Po tym bezprecedensowym wydarzeniu we władztwie Luksemburgów zawrzało. Papież Marcin V upatrując zagrożenie w tym jakże żywiołowym ruchu społecznym, wymierzonym także z ogromną siłą w instytucję kościoła katolickiego- ogłasza słynną <crux cismarina” wzywającą chrześcijańskie rycerstwo do krucjaty przeciwko husytom. Inny wielki dostojnik ówczesnej Europy- król rzymski Zygmunt Luksemburczyk władca znany z twardego charakteru – również podjął zdecydowane kroki przeciwko powstałej sytuacji w Czechach. Splot tych zdarzeń musiał doprowadzić do daleko idącej determinacji obu stron, wywiązały się w związku z tym liczne walki, które przeszły w fazę niemal regularnej wojny, skutkującej także w niszczycielskie wyprawy husytów na Śląsk i Łużyce.
W pamiętnym dla Lubania roku 1427 nastąpiło kolejne ożywienie idei krucjatowych. Zachodnie rycerstwo postanowiło odnowić działalność związku pod wezwaniem swego patrona św. Jerzego. Wszyscy w nim zrzeszeni zwrócili się z prośbą do papieża o ogłoszenie krucjaty...
Tymczasem już w kwietniu rzeczonego roku – dotarła do lubańskich mieszczan trwożna wieść, że „spanile jizdy” kacerzy i tych wszystkich, którzy w obcej błądzą wierze” zbliżają się ku Żytawie. Związek Sześciu Miast bronił się dzielnie, ale nie znające litości oddziały husyckie nie dawały za wygraną. Podczas kolejnego wojennego marszu husytów w drodze na Śląsk – 16 maja padło miasto Lubań. Armia tzw. „bożych wojowników” zasadziła się pod Lubaniem dzień wcześniej tj. na św. Zofię cierpliwie wyczekując na akcję zaczepną ze strony miejskich oddziałów zbrojnych. Przyjęta przez nich metoda walki odniosła dlań pozytywny skutek, bo oto zmęczeni przedbitewnym napięciem Lubaniacy lekkomyślnie wyszli poza mury miejskie. Husyci wówczas przystąpili do ataku i wraz ze zbrojnymi oddziałami mieszczan wpadli do grodu przez bramę Zgorzelecką i najprawdopodobnie także i przez Nowogrodziecką. O tym, co stało się potem kreśliły dawne karty historii” ...w czasie wypadu swych ojców i braci, kobiety i dzieci idąc w procesji za duchownymi niosącymi Ciało Zbawiciela obchodzili rynek wśród modlitw i śpiewów pobożnych. Gdy wróg wpadł w obręb murów, gdy znalazł się w mieście, księża wnieśli Świętą Monstrancję do kościoła.. Proboszcz Jeremiasz Groll wspiął się na wieżę i zagrzewał głośną modlitwą lubańskich mieszczan do męstwa. Nie było jednak ratunku. Proboszcza ściągnęli husyci z wieży. Miał zostać rozerwany końmi.”Podczas tego ataku kompleks klasztorny Franciszkanów choć dotkliwie splądrowany jeszcze się ostał, ale już bardzo źle miało być kilka lat później, tj. w r. 1431, kiedy to ogłoszono piątą już z kolei krucjatę przeciwko husytom. Owa piąta krucjata była konsekwencją klęsk jakich doznali katoliccy władcy w starciach z husyckimi oddziałami. Zanim w norymberskim kościele św. Sebastiana wręczono chorągiew krucjatową Fryderykowi Hohenzollernowi, nastąpiło bardzo silne uderzenie armii husyckiej pod wodzą samego Prokopa Wielkiego i Zygmunta Korybutowicza na Dolny Śląsk . Groźni husyci ciągnęli starym szlakiem ku granicy Łużyc. Tu rozdzielili się. Prokop zaatakował Lubań ...Zanim jednakże to się stało- mieszczanom udało się przekształcić choćby potrosze/ niestety z racji krótkiego niszczycielskiego rekonesansu husytów w Lubaniu w 1429 r./ zabudowę klasztorną na podobieństwo kasztelu.Wielu Lubanian wniosło tam swoje kosztowności, oczekując w gotowości bojowej na nieprzyjaciela.Dowodzenia tą załogą podjął się był Bernard von Uechtritz z Kościelników. Ponownie zatem sięgnijmy do dawnego opisu tych wydarzeń: „... w 1431 roku wojenne chmury nadeszły pod mury Lubania ze wschodu, od Śląska, skąd husyci ze swej zbójeckiej wyprawy powracali. Krwawe łuny stały pod Gościszowem i Mściszowem. Tam palił husyta, tam plądrowały ich hordy. Wkrótce stanęli u lubańskich bram i ich płonące strzały spadły na nieliczne, naprawione naprędce domy sadząc czerwonego kura...i Bernard na radzie wojennej pośpiesznie zwołanej tylko Klasztoru Franciszkańskiego, co swymi grubymi murami był sam przez się twierdzą bronić postanowił”. Niewiasty zatem wraz z dziećmi pomieszczono zarówno w głęboko osadzonych klasztornych piwnicach jak i przejściu podziemnym, które Franciszkanów z ratuszem łączyło. Capko von Zaan dowodzący husytami w dniu 17 marca kategorycznym tonem wezwał obrońców do poddania się. A gdy spotkał się z odmową..i tu ponownie oddajmy głos dziejopisowi: „rzucił się był on ze swymi hordami do ataku. Szturm następował po szturmie.Husyci przewrócili część muru od wschodu., lecz w nocy z 17 na 18 marca obrońcy mur ten odbudowali./.../Nagle naprawiony naprędce mur zawalił się w tumanach kurzu.Zanim pył opadł husyci wdarli się przez wyłom do klasztoru”. Bernard von Uechtritz zwany „żelaznym obrońcą Lubania” musiał zmagać się z przeciwnikami kontynuowania walki uważanej za beznadziejną w zaistniałej sytuacji tym bardziej, że husyci pomimo mężnej obrony zajęli pomieszczenia klasztorne, a w tym m.in. refektarz i szpital. I jak zapisał skryba od tej chwili :” ...nastał czas mordu. Nie brano jeńca, walkę prowadzono na śmierć./.../z hukiem husyci rozbijają bramy i wierzeje klasztornego kościoła”. Zamieszkujący w nim zakonnicy, tercjarze i inni mieszkańcy szukający w murach klasztornych schronienia zostali okrutnie wymordowani. Pod ciosami napastników padł także przeor. I jak zanotował kronikarz: „...tak oto husyci ogniem i krwią mścili swego przywódcę Jana Husa, którego spalono na stosie w Konstancji”. Bernard von Uechtritz – bohaterski obrońca miasta widział owe husyckie zbrodnie ze szczytu Wieży Brackiej. Liczył jeszcze na odsiecz, na nadejście jakiejkolwiek pomocy. Były to jednakże płonne nadzieje. Husyci prochem, żagwiami, słomą wykurzyli opierającą się załogę.Pojmali samego Bernarda, jego kapelana i pozostałych przy życiu obrońców.W rzece Kwisie przed Bramą Mikołajską utopiono duchownego, Bernarda zaś zawleczono do Czech. Tam też w husyckiej niewoli ze zgryzoty dokonał był żywota.
A tymczasem kolejna dotkliwa klęska jakiej doznały połączone siły bawarskie, frankońskie, saskie,łużyckie,śląskie i nadreńskie pod Domaźlicami spowodowała ,że przesłano husytom tzw.”braterskie pozdrowienie”,zapraszając ich do rokowań...Natomiast lubańscy Franciszkanie próbowali powoli dźwigać się z ruin...
Bożena Adamczyk- Pogorzelec
[/i]