nie tak dawno wpadl mi w rece artykul :
http://en.wikipedia.org/wiki/Neglected_diseasesdaje on troche do myslenia, rowniez w kontekscie naszego miasta, ktoremu byc moze daleko do miasteczek w afryce, jednak mechanizm spoleczny 'zaniedbywania' pewnych chorob jest podobny - duza kasa i akcje medialne ida na pewna grupe, a reszta jest traktowana 'po macoszemu'.
osobiscie chcialbym zwrocic na chorby pasozytynicze przkazywane przez ziemie :
http://en.wikipedia.org/wiki/Neglected_diseases#Soil-transmitted_helminthiasesmialem bowiem osobiscie okazje spotkac sie z opiniami kilkunastu lekarzy, samymi chorymi oraz reakcja spoleczna na nie.
sa to choroby dosc popularne, ktore wszyscy znamy z podrecznikow szkolnych - glistnice, tasiemczyce, popularne na naszych terenach chocby z powodu zageszczenia populacji i jej poziomu sanitarnego (chocby narazenie ludzi na pyl wskutek mieszkania w centrum) , oraz obecnosci bardzo duzej ilosci zarowno ptakow, zwierzat domowych , oraz zwierzat dzikich.
rezerwuarem sa wiec nie odrobaczane pieski, ale i przetwory z supermarketow (normy sanitarne ad. drobnoustrojow sa, pasteryzacja jest, ale jaja pasozytow przezywaja pasteryzacje , a spojrzmy prawdzie w oczy - czy rolnik bada kazda marchew przed sprzedaza do skupu? pozniej i tak sie to zmieli z paroma tonami innych marchewek ...)
sporo ludzi zyje w przeswiadczeniu iz chorob tych raczej nie ma - nie daja one jakichs spektakularnych objawow, ani nie powoduja naglych zgonow, jednak lekarze twierdza iz zarazonych jest (w skali polski) ponad 80% populacji.
mozna wrecz powiedziec ze staly sie pewnego rodzaju 'niezdrowa norma', jak gruzlica w afryce...