Tak się złożyło, że z przyczyn zdrowotnych miałam okzje będąc cały miniony tydzień w domu poczynić ciekawe obserwacje.
Otóż jako mieszkanka bloków w Pobiednej koło zakładów produkcji tkanin znanych do niedawna jako "FATMA" mam widok z okien na wspomniany obiekt przemysłowy, który wraz ze szpecącym kominem wpasował się w krajobraz Stogu Izerskiego, Smreka i Czerniawskiej Kopy.
Z radością przyjęłam minionej jesieni wiadomość, że brzydki komin zostanie niedługo rozebrany.
Będąc dotychczas w domu w niedzielne popołudnia (całe pozostałe dni jestem w drodze w związku z moją pracą) z przykrością zdałam sobie sprawę, że komin jak stał, tak stoi i do tego jeszcze dymi.
Od razu pomyślałam o zapachach z komina podczas wiosennych prac na działce...
Wracając do moich obserwacji z minionego tygodnia, nie jest aż tak "źle". Ten komin dymi w tygodniu wcześnie rano, aby "dotlenić" idące do szkoły dzieci przed lekcjami, potem jak mieszkańcy bloków pracują i nie mają czasu na rekreacyjne spacery nie dymi wcale.
Za to w niedzielę zaczyna dymić solidnie koło południa i tak do późna wieczór. Co by mieszkańcy bloków nie zapomieli, że jutro do pracy.
Dym ma barwę ciemną, a jak niedajboże świeci słonko i ktoś skusi się na otwarcie okien, to całe mieszkanie przyjuje zapach palonego plastiku.
Mieszkancom Pobiednej życzę udanych niedzielnych popołudniowych, spacerów, działkowiczom smacznych warzyw, a pobliskiemu hotelowi całego grona zadowolonych gości.
W końcu rzadko dziś spotyka się dymiące kominy, które nie mają filtra, bo planuje się je rozebrać