Lubań Luban24 Wiadomości z Lubania

Po pracy => Henryk Gil => Wątek zaczęty przez: globus 03 Kwiecień, 2011, 04:21:41 am



Tytuł: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: globus 03 Kwiecień, 2011, 04:21:41 am
Chwała

Tym którzy tworzą myśli głębokie,
fruną z ptakami w otchłań obłoków,
gdzie po horyzont sięgają wzrokiem,
tu pragnę wyczuć ślady ich kroków.

Tym którym Lubań drogą ojczyzną,
nigdy nie wolno Miasta szkalować,
trzeba uprawiać tą ziemię żyzną,
by ją dla dzieci naszych zachować.

Tym którzy toczą głaz do przepaści,
sami się wielbiąc psalmy śpiewają,
niechaj użyją na mendy maści,
zobaczą wtedy, czy wytrzymają.

Dusze spokojne to miasto rośnie,
gdy zamysł czysty,to twarda skała,
serca uczciwe tworzą radośnie,
to dla nas chwała i miastu chwała.

Autor:Henryk Gil - globus

Jestem waszym sługą, chcę służyć wiernie...
Pawełku serdecznie dziękuję!

Pozdrawiam... globus





Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: Jeżyk 03 Kwiecień, 2011, 10:08:14 am
Henryku, świetnie że założyłeś własny temat. Każdy człowiek jest odrębną indywidualnością i warto to podkreślić. W zbiorowym temacie ta indywidualność się rozmywa. Twoje wiersze  inspirują mnie, podpowiadają temat, a to bardzo wiele. Tak było z wierszem : Siedem bram Jerozolimy" Lubię czytać Twoje wiersze bo są różnorodne i zawsze z nowym świeżym pomysłem

Tak trzymać ;D


Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: globus 04 Kwiecień, 2011, 01:32:44 am
 ;D Dziękuję przyjacielu, jesteś bardzo hojny. Jest mi miło, ale znam swoje rymowanki
i wiem, że nie zasługuję na takie opinie. Nie chcę grać skromnisia, ale zasób słów i moja
edukacja w tym kierunku, jest zbyt skromna. Wiem co to jest wiersz w pełni dojrzały,
syty w metafory i grający tekstem. Ale i tak moja wdzięczność jest szczera.

Pozdrawiam: globus

Satyryczny Koszalin

Pomorskie jeziora,duchy odwiedzają,
niosąc spokój, ciszę, duszy ukojenie,
ludzie są życzliwi, czyste serca mają,
by tak wszędzie było - pobożne życzenie.

Koszalin satyrą mocno przesiąknięty,
z okolicznych jezior cały humor spija,
każdy zawsze prawy, uczciwy i święty,
tylko nam krytyka przymioty zabija.

Kolce mają jeże, lecz nie każdy kuje,
mgłę z jezior połyka i mięknie natura,
w Koszalinie żyje, humor duszą czuje,
a do tego jeszcze wewnętrzna kultura.

Autor: Henryk Gil - globus


 


Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: globus 05 Kwiecień, 2011, 15:45:32 pm
 ;D                   Zawsze myślałem, że życie jest długie...
                           Teraz już wiem, że jest chwilą...

Drodzy internauci...Dano mi jedyną wielką szansę, by u schyłku moich dni, mógł zapisać
się w historii mojego Kochanego Miasta Lubania. Bardzo bym pragnął, by moje życie w naszym grodzie, pozwoliło moim kochanym współmieszkańcom,przybliżyć historię i losy
żyjących w nim ludzi.Nie jestem erudytą, na chaos i bałagan w moim przekazie proszę
przymykać oko, za poprawki i prostowanie błędów oraz faktów z góry dziękuję.
  Jestem bardzo głęboko wdzięczny Pawłowi i wszystkim redagującym Luban24.pl, za tak
hojny podarunek dla mojej skromnej osoby. Postaram się nie zawieść waszych oczekiwań
i z waszą pomocą, granie naszych dusz pozwoli spisać, prawdziwą historię naszego miasta.
  Wszystkich którzy piszą, lub pisać będą na tym Forum, proszę o spontaniczne otwarcie
dusz i serc na byłe i obecne losy naszego miasta oraz żyjących w nim ludzi.
 Pragnę by ten blog nie był mój - tylko Nasz!!!

Pozdrawiam... ;D ;D ;D
         Z góry dziękuję... globus

                                 W Was nadzieja, mądrość, wiara,
                                 więc zostawcie ślad po sobie,
                                 to konieczność!!!  Nie! Ofiara
                                  Ja spełniony legnę w grobie.



Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: Hubert 05 Kwiecień, 2011, 16:55:36 pm
   Nie spiesz się, Heniu, by zalec w grobie.
Przed Tobą bardzo ważne zadanie:
Spisać historię piękną o sobie...
Sądzę, że takie jest wszystkich zdanie.

Pozdrawiam. Hubert


Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: Jeżyk 05 Kwiecień, 2011, 17:34:03 pm
   Nie spiesz się, Heniu, by zalec w grobie.
Przed Tobą bardzo ważne zadanie:
Spisać historię piękną o sobie...
Sądzę, że takie jest wszystkich zdanie.

Pozdrawiam. Hubert

Hubercie , ja także podpisuję się pod tym co napisałeś ;D To mądre słowa :)


Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: globus 07 Kwiecień, 2011, 01:48:38 am
 ;D
Szczęście

Szczęście jest w Tobie
gdy kochasz ludzi
gdy dajesz siebie
szczęście się budzi.
Dusza gdy czysta
szczęśliwa duchem
radość soczysta
staje się puchem.
Tak nam jest lekko
uczucie syte
ptaki fruwają
góry zdobyte,
w chmurach płyniemy
z twarzą słoneczną
mocno pragniemy
iść drogą mleczną,
ona prowadzi
do szczęścia bram
szczęśliwy człowiek
nie bywa sam.

Autor: Henryk Gil - globus



Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: globus 09 Kwiecień, 2011, 03:28:11 am
Bloger globus

...Dano Heniowi blog, by blogował.
Biedak z wrażenia się rozchorował.
Tak się nastroszył,
że wszystkich spłoszył,
tyle tematów, aż w końcu sam się zablokował.

Autor: Henryk Gil - globus


Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: globus 11 Kwiecień, 2011, 01:46:47 am
Byłem dzisiaj w Pisarzowicach, gdzie w Świetlicy Gminnej oniemiałem z wrażenia.
Dzieci z tutejszego przedszkola, występowały, grając profesjonalnie, budząc zachwyt
 - role, w sztuce "Królewna na ziarnku grochu". Barwne, pełne profesjonalizmu stroje,
szyte przez rodziców bądź dziadków tych dzieci, świadczą o bardzo dużym zaangażowaniu,
w rozwój kultury swoich dzieci. Wielkie oddanie, duży talent reżyserski, łatwość komunikacji
z małymi dziećmi, wykazały dwie Panie z przedszkola. Panią Alę z Lubania, grający w Toto-
- Lotka mogą znać, kiedyś z mamą później sama pracowała w kolekturze na ul. Spółdzielczej.
Podobno dzieci były przygotowywane, przez okres trzech miesięcy, ale mali aktorzy
byli tak naturalni i prawdziwi, że sala nie szczędziła braw, były ogromne owacje na stojąco.
  Nie piszę o tym dlatego, że występował tam mój wnuczek, grając podrzędną rólkę. Trupa
liczyła około trzydzieści osób, wysiłek i zaangażowanie w realizację tego przedsięwzięcia,
są godne podziwu i pełne uznania. Jak można było tak wielką grupę malutkich dzieci
zdyscyplinować.
   Ten przykład gra mi w duszy -  z zazdrości, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Dzieci i młodzież naszego miasta, jest mniej zdolna? Przecież to nasza nadzieja i przyszłość. Dlaczego u nas tak nie można? Wiem my wszyscy czekamy, że zrobią
to profesjonaliści, tylko kto i za ile przyjedzie na prowincję. Będę prosił Kazia Kiliana
dyr. Domu Kultury, by umożliwił występ dzieciom z Pisarzowic, na naszej scenie.
Nie chcę aby internauci wzięli mnie za snoba, albo osła który nie kuma, ale ja w życiu
trochę pochodziłem po naszych przedszkolach i szkołach do dzieci, a potem wnuków
i tak dobrego występu nie widziałem.
  Pragnął bym, by obudzili się wszyscy Ci od których cokolwiek zależy.  Ci którzy czują,
że mają dar artystyczny, by otworzyli się i podzielili tym z innymi.Komunikacja to
najlepszy sposób na likwidację podziałów, jakie powstały w narodzie i naszym mieście.
Jak nie potrafimy sami się jednoczyć, to dajmy szansę naszym dzieciom i wnukom.

Pozdrawiam... Henryk Gil - globus
                                           Nasze dzieci
                                   Dzieci tak szybko rosną,
                                  jak rzeka z prądem płyną,
                                  kiedy dzieciństwo wiosną,
                                    marzenia ich nie zginą.
                                 
                                  Tam gdzie jest ziemia żyzna,
                                    dostatkiem słońce świeci,
                                    tam nasza jest ojczyzna,
                                     tam nasze żyją dzieci.

                                   Nie szczędźmy im nauki,
                                   bo czas tak szybko leci,
                                    to światu dadzą wnuki,
                                     co? Otrzymały dzieci.

Autor: Henryk Gil - globus
                                 



Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: globus 15 Kwiecień, 2011, 04:20:59 am
 Krotka droga przez życie

Ojcu jego, Jaś było,
matka była Stefka,
jak się jemu żyło ?
O tym, będzie śpiewka.

Piękny lipcowy poranek,
wiejska chata w Woli,
rodzi się wybranek,
w tej wiejskiej niedoli.
Ojciec dumny z syna,
Matka jeszcze w bólu,
powstała rodzina,
więc nam rośnij królu.
Drewniana chałupa, dach pokryty słomą,
mieszkalne dwie izby, komora na zboże,
wieczorem na naftę marne lampy płoną,
jedź Jasiu na zachód, siostra ci pomoże.
Kolej tylko jest w Rzeszowie,
konie Dziadek wiec zaprzęga,
będąc wozem w Kolbuszowej,
z Ojca płynie ust przysięga...
Moja noga tu nie stanie,
ziemia żyzna z krwi i potu,
lament w sercu pozostanie,
lecz nie będzie tu powrotu.
Pociąg ruszył, serce ściska
i do gardła im podchodzi,
tam zostały ich ścierniska,
chociaż byli bardzo młodzi.
Pojechali w świat -  w nieznane,
jak klucz ptaków w ciepłe kraje,
wciąż dręczyło zmysł pytanie...
Jakie będą tam zwyczaje ?
Idźze, idźze mówi Stefka,
Jasiu kajze ty mnie wleces,
dajze mi ty lepiej zryć,
bo ja głodna przecies.
Zres i zres ty stary byku,
zamiast dać coś pić,
w domu jajka chlas w kurniku,
a mnie nie das zryć.
Dojechali do Lubania,
jak na księżyc, albo Marsa,
ich odczucia, szok, doznania,
to nie życie, tylko farsa.
Inne ziemie, inni ludzie,
czysty język, zanik gwary,
chociaż w znoju, trudzie, brudzie,
to czarownic były czary.
Wnet przywyknąć tu musieli,
do zwyczajów, ruin, gruzów,
w maglowanej już pościeli,
w łóżku mieli pełno luzu.
W Radogoszczy się osiedli,
u swojego Jasia szwagra,
luźny żywot wtedy wiedli,
choć nie znana była wiagra.
Ojciec szybko do Lubania,
przywędrował do roboty,
Rynek miejscem zamieszkania,
nie jak w Woli wiejskie płoty.
cdn...
To jest rok 1954

Autor: Henryk Gil - globus




Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: Jeżyk 15 Kwiecień, 2011, 09:04:09 am
Samo życie Henryku i kawałek historii ;D  Dobrze że jest ktoś, kto potrafi to opisać ;D


Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: globus 18 Kwiecień, 2011, 02:02:13 am
Dokąd idziemy

Znicze płoną, ludzie zioną,
jadem nienawiści,
kraj rozbity, drink wypity,
sami pesymiści.
Przyszłość czeka, czas ucieka,
ciężkie wiszą chmury,
droga prosta, walka ostra,
a na jezdniach dziury.
Wciąż żałoba, przyjaźń wroga,
naród podzielony,
żądza władzy, twórcą sadzy,
to zamysł szalony.
Przyszłość czeka, czas ucieka,
pora się nawrócić,
tych co kłócą, ciągle smucą,
na śmietnik wyrzucić.
Naród zdolny, w pełni wolny,
ciągle szuka wroga,
tych co mielą, ciągle dzielą,
kara czeka sroga.
Dziś fanatyzm zbiera żniwa,
na emocjach się bogaci,
gra fałszywa, nieuczciwa,
kraj podziałem za nią płaci.

Autor: Henryk Gil - globus





Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: Firefoks 18 Kwiecień, 2011, 12:55:00 pm
Cytuj
Dziś fanatyzm zbiera żniwa,
na emocjach się bogaci,
gra fałszywa, nieuczciwa,
kraj podziałem za nią płaci.

Globus,Henryku zazdroszczę Ci umiejętności właściwej oceny sytuacji.I to w tak poetycki sposób.Pozdrawiam.Duży plus od Firefoksa.


Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: globus 19 Kwiecień, 2011, 00:27:58 am
Krótka droga przez życie
cd.
Staś w Lubaniu się urodził,
w Woli Zosia na cmentarzu,
kto by z bólem się pogodził,
gdy Staś spoczął na ołtarzu.
Gdy umierał to mnie zbito,
dla nich prosta to przyczyna,
mało syna nie zabito,
czy to była moja wina.
Wtedy o tym tak myślano,
że rączkami go przygniotłem,
o konflikcie nie wiedziano,
zbito mnie jak starą miotłę.
Nikt nie starał się dochodzić,
że był konflikt grupy krwi,
dalej skorzy byli rodzić
i wylewać gorzkie łzy.
W Rynku w rogu był zaułek,
dziarskie rosły tam chłopaki,
naszej paczki to przytułek,
gdzie wciąż bójki,waśnie, draki.
Tam wzrastałem, jako drzewko,
pośród ciemnych, gęstych kniei,
wiatr trzepocze chorągiewką,
tak wzrastałem dla nadziei.
Autobusy w Rynku stały,
dworzec wtedy tam się mieścił,
choć ja bylem taki mały,
to nikt nigdy mnie nie pieścił.
Będąc dzieckiem, byłem "stary"
mały karzeł w pełnym wieku,
nie nabyłem w życie wiary,
która w każdym jest człowieku.
Mały facet, wzrost karzełka,
a papieros w jego ustach,
krzyczy, skacze jako pchełka,
tylko głowa jeszcze pusta.
Duża głowa, licho ciała,
marne były to zalety,
choć ulica za nim stała,
marny oręż to niestety.
Wiecznie bity był przez ojca,
często go broniła matka,
zapędzany był do kojca,
gdy za drakę była wpadka.
Ojciec brzytwę ostrzył pasem,
by ścinała z brody kłaki,
syn pieniądze skubał czasem,
uwielbiali go chłopaki.
Ale z tego były chryje,
pasem stary go strofował,
w końcu w złości cię zabiję,
jeśli będziesz tak wariował.
cdn.
Rok 1955

Autor: Henryk Gil - globus


Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: Jeżyk 19 Kwiecień, 2011, 09:49:36 am
Ciekawy biograficzny wiersz.  ;D Czekamy na ciąg dalszy. Opowiadasz Henryku o sobie poezją i prozą czyli dla kazdego coś miłego ;D


Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: globus 21 Kwiecień, 2011, 00:42:41 am
Krótka droga przez życie
cd.

Mama poszła do szpitala,
w korytarzu wypadł brat,
choć porodu jest tam sala,
Ździsiu spieszył się na świat.
Wojciech ojciec dał u księdza,
Mama Zdzisław na Urzędzie,
jak splątana w supeł przędza,
takie brata życie będzie.
Poród lekki, a przeszkody,
rozpoznano konflikt krwi,
będzie wspinał się na schody,
by otwarto przed nim drzwi.
Pierwszym był, co rozpoznali,
że przetłoczyć trzeba krew,
więc na Wrocław go zabrali,
by nadzieją zabrzmiał śpiew.
Tam brzuch zszyto pewnie dratwą,
jak szewc zszywa twarde skóry,
szyć im pewnie było łatwo,
z nim wzrastają po szwach dziury.
Nieszczęść nam nie brakowało,
z okna wypadł nieboraka,
szczęście wielkie go spotkało,
tylko była straszna draka.
Pierwsze piętro i parapet,
mama tam go posadziła,
jaka siła, skąd był napęd,
gdzie przyczyna tego była?
Wypadł z okna wprost na bruk,
jak kawałek starej ścierki,
żaden huk i głośny stuk,
stała miska w niej obierki,
cichy płacz, żadnego wrzasku,
aniołowie go znosili,
w glorii, chwale, wielkim blasku,
miskę szczęścia podłożyli,
by nie upadł na kamienie,
twarde granitowe płyty,
żyć mu dano, nie cierpienie,
by mógł wznosić się na szczyty.
Wspólnie ze mną w domu wzrastał,
razem życie biegło ślicznie,
przeprowadzki moment nastał,
by zamieszkać na Granicznej.
cdn.                      rok 1956

Autor: Henryk Gil - globus




Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: globus 20 Maj, 2011, 12:27:49 pm
Krótka droga przez życie
cd.

W Rynku został dom dzieciństwa,
nastał koniec mej sielanki,
tam robiłem różne świństwa,
spod mleczarni skradłem sanki.
Dziecko z sanek wyrzuciłem,
prosto na ubity śnieg,
wprost do domu pogoniłem,
jak tchórzliwy, cichy zbieg.
Tunel długi wiódł do domu,
nikt się więc nie zorientował,
i nie wpadła myśl nikomu,
gdzie się malec w Rynku schował.
W czasie naszej przeprowadzki,
złodziej zaczął się rumienić,
zaniósł sanki do Zawadzkich,
by na gorsze je zamienić.
W Rynku stały autobusy,
dworzec wtedy tam się mieścił,
wciąż miotały nim pokusy,
życia jego czas nie pieścił.
Raz zaczepił sanki sznurem,
autobusu zderzak tylny,
ciągle biedak miał pod górę,
to i wtedy był bezsilny.
Ojca w pracy chciał odwiedzić,
jak? Do Leśnej iść piechotą,
wszak wygodnie lepiej siedzieć,
przecież sanki były po to.
Na Księginkach "dobrzy" ludzie,
piękną jazdę wnet przerwali,
boska jazda w znoju trudzie
a, autobus zatrzymali.
Mocno musiał się zasmucić,
gdy piechotą przyszło wrócić.
Sanki - czego tak pamiętam?
skąd w mych myślach pozostały?
pewnie dziecka to rzecz święta,
a ja byłem taki mały.
Na Granicznej z gruzów góra,
utworzyła się po wojnie,
gdy na sankach dałem nura,
wyglądałem tak dostojnie.
Mróz siarczysty,gil mu wisi,
każdy miał zjeżdżania styl,
kto ty jesteś? Spytał Rysiek,
sąsiad z dołu Henio Gil.
Rysiek starszy o dwa lata,
z naszą paczką rzadko trzymał,
pewnie mu zabraniał tata
bo, kto z nami by wytrzymał.
Ciągłe draki, zwady, bójki,
więź tworzyła się uliczna,
z ust płynęły "panny, lujki",
chuliganka rosła śliczna.
Tu wzrastałem na bandziora,
mały karzeł, mina sroga,
choć dzielnica była chora,
doświadczenia, dobra droga.
cdn.               rok 1958

Autor: Henryk Gil - globus



Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: Jeżyk 20 Maj, 2011, 13:47:22 pm
Młodzieńcze przygody pisane wierszem ;D Jesteś nie zrównany Henryku :) Piękne ;D

Czekamy na ciąg dalszy.

W Rynku został dom dzieciństwa,
nastał koniec mej sielanki,
tam robiłem różne świństwa,
spod mleczarni skradłem sanki.
Dziecko z sanek wyrzuciłem,
prosto na ubity śnieg,
wprost do domu pogoniłem,
jak tchórzliwy, cichy zbieg.
Tunel długi wiódł do domu,
nikt się więc nie zorientował,
i nie wpadła myśl nikomu,
gdzie się malec w Rynku schował.


no no, nieźle rozrabiałeś  :P


Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: globus 30 Maj, 2011, 16:14:29 pm
Krótka droga przez życie
cd.
Dzieciństwo w mieście, takie mi bliskie,
szybko płynęło, w bujnych obrazach,
ogrom był zdarzeń, ciekawe wszystkie
to, dla nielicznych się dzieci zdarza.
Ten mały chłopiec,  ozdobą Rynku,
wszak tam był dworzec i autobusy,
tak jak pijacy, pijący w szynku,
wiecznie rozrabiał, wciąż miał pokusy.
"Dobrą" miał szkołę w swojej dzielnicy,
dorosłe chłopy przykład dawali,
w hierarchii awans wtedy zaliczy
kiedy, z dorosłym na równi pali.
A dla "Okrzei" to, była gratka,
łepek miał kasę on umiał palić,
wykorzystywał więc pięciolatka
i do kolegów zaczął mnie chwalić.
Często "górala" z domu podkradłem,
wszak pięćset złotych to była kasa,
kiedy u ojca mocno podpadłem,
by mnie rozgrzeszyć, używał pasa.
Wciąż podejrzewał, że palę fajki,
więc MDM-y wysłał mnie kupić
a, że uwielbiał życiowe bajki
to, postanowił syna ogłupić.
Pięć paczek fajek kupiłem w kiosku,
ojciec jak kumpla mnie poczęstował,
choć ma odwaga była na włosku,
z wielką godnością syn się zachował.
Jedną paczkę ojciec spalił,
drugą syna wyczęstował,
za odwagę chłopca chwalił,
wszak on się nie rozchorował.
Gdy po drugiej wypalili,
ojciec zaczął się już krztusić,
matka z ojcem się zdziwili
że, nie chciało syna dusić.
Piątą paczkę syn otwiera,
ojciec zwątpił w swoje siły,
żart z wygłupem się zaciera,
z nerwów ojcu wyszły żyły.
Pragnął tato zażartować
a, że syn do zwady skory,
nie chciał z fajek zachorować,
za to ojciec został chory.
Więcej żartów już nie było,
trzepał ciągle me kieszenie,
już w ukryciu się paliło,
pozostało to marzeniem.
cdn.

Autor: Henryk Gil - globus





Tytuł: Odp: [Henryk Gil] Co nam w duszy gra... Losy naszego miasta.
Wiadomość wysłana przez: globus 29 Lipiec, 2011, 14:52:58 pm
Krótka droga przez życie
cd.
Krótka uliczka wzdłuż torów biegła,
mali mieszkańcy radość wnosili,
banda łobuzów swych zasad strzegła
kto, się wykruszał to mocno bili.
Rynek wykształcił we mnie zasady,
paczka to miejsce charakterniaka,
obca tam litość, brzydzą się zdrady,
ich drogowskazem bójki i draka.
Szybko przyjęli mnie w swe szeregi,
wyczuli talent w Rynku nabyty,
dzieci pomysły jak rzeki brzegi
gdy, przyjdzie fala to grunt podmyty.
Mała uliczka, wielka swym szumem,
pociąg swą masą nastrój rozgrzewał,
trzecia dzielnica miała swą dumę,
twardy charakter szybko dojrzewał.
Pociąg się wtapiał, był nam zegarem,
tory jak życie do celu biegły,
ryzyko śmierci dzieciaków darem
kiedy, na szynach kamienie, cegły.
Sznureczek długi układał malec,
ucho do szyny, to towarowy,
sapie z ładunkiem potężny walec,
banda łobuzów ma pył gotowy.
Przy ulicy gdzie wiekowe rosły lipy,
przejazd nie był dla wyrostków,
studnia spotkań koło "Hipy"
albo, ogród koło mostku.
Mur okalał nasz przybytek,
u "zakonnic" krzewy, trawa,
chociaż stary to zabytek,
grę w pokera niosła sława.
W zgliszczach klasztor przy kościele,
wolność nam pod nogi słał,
po skończonej mszy w niedzielę,
pewien ksiądz w tych murach lał,
jak się męczy, to eksperci podglądali
gdy, sutannę swą podnosił w górę,
by mu lekko było, to śpiewali
tą piosenkę chórem:
"Był raz sobie murzyn "Dżony" - okej!
co, był w Kongo urodzony - okej!
a, charakter miał murzyna - okej!
pędził żywot skurczysyna - okej!
W parku siedzi Lili biała - okej!
on ją prosi by mu dała - okej!
itd."
W księdza straszny wstąpił gniew,
po milicję z wrzaskiem woła,
słysząc dzieci piękny śpiew,
w szoku uciekł do kościoła.
Gdy ochłonął, to oniemiał
co? wyrośnie z takich draniów,
choć dawano ich na przemiał,
dalej żyją tu, w Lubaniu.
cdn.

Autor: Henryk Gil - globus